poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 20

Wylądowaliśmy na lotnisku w Londynie, kurczowo trzymałem dłoń Lily, gdy z bagażami ruszyliśmy do wyjścia. Piski fanek słychać było już tam. Zacząłem się denerwować. Co teraz ? Jak to będzie ? Czy damy radę ?
- Styles. Chociaż raz zachowaj się jak facet. Idź tam i rób to co chcesz. - powiedział Leo i kopnął mnie w tyłek.
- A to na rozbieg. - dodał, a Lily i Ally się zaśmiały.
- Idę. - powiedziałem i podałem Lily swoje okulary przeciwsłoneczne.
- Dzięki. - uśmiechnęła się lekko i wyszliśmy.
Wielki tłum na lotnisku krzyczący moje imię. Błysk fleszy, który uniemożliwił dobre widzenie i ta świadomość, że od tej pory znów będę w centrum uwagi nie pomagała, ale gdy poczułem mocniejszy uścisk dłoni Lily otrząsnąłem się, poprawiłem loki i uśmiechnąłem się do niej.
- Cześć. - pomachałem do jakiejś kamery i zerknąłem na Leo i Ally, którzy próbowali przecisnąć się przez tłum.
- Harry ! Odpowiesz na kilka pytań ? - dopadła do mnie jakaś dziennikarka, a ja zerknąłem na Lily, która tylko skinęła głową.
- Poczekam przy wyjściu. - powiedziała, ale przyciągnąłem ją bliżej.
- A jak się zgubisz ? - zapytałem i zerknąłem na dziennikarkę. - Proszę pytać. - powiedziałem
- A więc... Gdzie byłeś ? - zapytała
- No... Odpoczywałem. - odpowiedziałem i lekko się uśmiechnąłem na wspomnienie ubiegłego miesiąca.
- A to jest .. ? - zapytała patrząc na Lily
- To jest moja dziewczyna Lily. - odpowiedziałem spokojnie, a ona spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.
- Doprawdy uroczo wyglądacie razem. - powiedziała dziennikarka
- Też tak uważam. A teraz przepraszam, ale chcielibyśmy odpocząć po długim locie. - powiedziałem i wyminąłem ją ciągnąc za sobą Lily. Leo i Ally stali przed wyjściem i w czwórkę ruszyliśmy na parking szukać Zayn'a, co wcale nie było takie trudne, bo stał blisko.
- Znowu palisz ? - zapytałem podchodząc do niego od tyłu. Jak zwykle stał oparty o maskę i palił.
- Jezu ! Harry, ale mnie przestraszyłeś. - powiedział i przytuliliśmy się.
- Siema Zayn. Poznaj moją dziewczynę Lily, jej brata Leo i jego dziewczynę Ally. - przedstawiłem wszystkich.
- Hej ! - powiedzieli równo. 
- Siema. Jak lot ? - zapytał Zayn
- Długi i nudny. - odpowiedzieliśmy w czwórkę.
- Wsiadajcie. - Malik otworzył drzwi do auta, a my zapakowaliśmy walizki i wsiedliśmy.
- Dokąd was zawieść ? - zapytał 
- Umm... Lily ? - Leo spojrzał na dziewczynę, a ona się zaśmiała
- Jasne, że pamiętam. - powiedziała i podała adres Malikowi.
- No to nawet blisko od nas. - powiedział Zayn, a ja zerknąłem na niego. Ulica, na której mieszkaliśmy była jakieś 30 minut drogi od nich. Widząc moją minę cicho się zaśmiał.
- Razem z Pezz mieszkamy na tej samej ulicy co oni. - wytłumaczył, a ja kiwnąłem głową. 
- Opowiadaj jak tam było na tych wakacjach. - zachęcił mnie Zayn. Lily, Leo i Ally siedzieli z tyłu i tylko patrzyli na nas.
- A wiesz... Najlepsze wakacje w życiu. - przyznałem z uśmiechem
- A coś więcej ? No wiesz... Gdzie mieszkałeś ? Co robiłeś ? - zapytał
- Najpierw mieszkałem u takiego Jackoba. On ma syna w moim wieku i dzięki niemu poznałem bliźniaków, potem przyjechała córka Jackoba i musiałem się wyprowadzić, ale przygarnęli mnie państwo Howard, czyli dziadkowie Leo i Lily no i jakoś tak sobie mieszkaliśmy. - powiedziałem.
- Jest gdzieś blisko skate park ? - zapytał Leo
- Tak, jakieś 10 minut spacerkiem. - odpowiedział Zayn
- A ty tylko o jednym. - westchnąłem
- Mówisz tak, bo sam nie umiesz. Swoją drogą twój wyczyn pierwszego dnia był niezły. - zaśmiał się Leo
- Będziesz mi to wypominał Howard ? - zapytałem odwracając się
- Tak, bo wjazd w szafę był fajny. - odpowiedział
- Jak dzieci... Ally... Proponuję zamknąć ich w bagażniku. - powiedziała Lily
- RANISZ ! - jęknęliśmy z Leo równo, a Zayn i dziewczyny zaśmiali się.
Droga minęła wesoło i szybko. Świetnie było chociaż przez chwilę nie martwić się tym co będzie. Pożegnałem się z Leo i Ally i wysiedli, a Lily pomogłem z walizką, ale nie chciałem wchodzić do środka. Zayn nie mógł przecież czekać na mnie nie wiadomo ile. 
- Ładna. - powiedział do mnie Malik, gdy wróciłem do auta.
- Tak. - przyznałem uśmiechając się lekko.
- Kochasz ją ? - zapytał
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - odpowiedziałem
- To walcz do końca stary. Nie spieprz tego. - powiedział i zaparkował przed swoim domem. 
- Chodź, napijesz się czegoś i pogadamy na spokojnie. - uśmiechnął się do mnie i wyszliśmy. 
- JESTEM ! - zawołał Zayn po przekroczeniu progu i po chwili zjawiła się Perrie z uśmiechem.
- Hej Harry ! - zawołała i mnie przytuliła. Była świetną dziewczyną. Lubiłem ją.
- Hej Pezz. Ładnie tu macie. - powiedziałem rozglądając się.
- Dzięki. Herbaty, kawy ? - zapytała
- Herbaty. 
- Wchodźcie dalej, zaraz zrobię. - zakomunikowała i weszła zapewne do kuchni. 
- No to teraz tak szczerze... Opowiadaj jak to było. - powiedział Zayn, gdy siedzieliśmy już w salonie z herbatami.
- Oj no... Bo to było tak... Pojechałem tam i było świetnie, najpierw poznałem Mike'a, potem Leo i Lily, potem Ally i Tony'ego, a na końcu Carmen. Trochę się działo, wiesz... Ja i Tony nie mogliśmy się dogadać, bo oboje zakochaliśmy się w Lily, Carmen to świetna dziewczyna, ma 22 lata i mieszka w Miami, a Mike teraz się tam przeprowadził, bo studiuje aktorstwo. Swoją drogą nigdy nie przypuszczałbym, że to go kręci, bardziej wyglądał mi na muzyka, albo... kogoś tego typu. Ale aktor ? Ale wracając. Tony mieszka w NY z ciotką, bo jego rodzice nie żyją, a resztę zdążyłeś poznać. - powiedziałem.
- Ale jesteście razem. - powiedziała Pezz
- Tak, ale nie było łatwo. On cały czas przeszkadzał ! - powiedziałem, a oni się zaśmiali
- Musisz mi ją przedstawić. - powiedziała Pezz
- Pewnie. - odpowiedziałem
- Perrie, a wiesz, że nasz Harry próbował swoich sił na deskorolce ? - zapytał Zayn
- Nieee... - jęknąłem
- Opowiadaj ! - zaśmiała się.
I w takich momentach mam dość. Jedna mała wpadka, a nabijać się będą do końca życia, to wcale nie jest fajne opowiadać jak to straciło się równowagę, wpadło na przyjaciół, a na koniec wylądowało w szafie. Wiem co mówię. To nie miłe.
Posiedziałem u nich trochę, aż dostałem SMS od managera. 
Masz 10 minut na powrót do domu Styles.
- Muszę jechać. Czas stawić czoła temu wszystkiemu. - powiedziałem wstając.
- Nie daj się młody. - powiedziała Pezz
- Nie dam się. Nie teraz. - oznajmiłem z uśmiechem i Zayn odwiózł mnie do domu.
Nigdy wcześniej się tak nie denerwowałem. To co czułem w tamtym momencie jest nieporównywalne z niczym innym. Byłem zdeterminowany, żeby walczyć o ten związek, ale jednocześnie bałem się tego co może mnie tam spotkać.
- Wejdę z tobą. - powiedział Zayn wysiadając z auta. Byłem mu za to wdzięczny. On jeden potrafił mnie zrozumieć. 
- Wróciłem ! - zawołałem kładąc klucze na szafce w holu, ale odpowiedziała mi cisza. Wiedziałem co to oznacza. Cisza w naszym wypadku zawsze oznaczała kłopoty. 
Niepewnym krokiem ruszyłem w stronę salonu, a tuż za mną szedł Zayn. W pewnym momencie miałem ochotę odwrócić się i uciec, zabrać Lily i znów jechać na wieś, ale wiedziałem, że nie mogę, że to bez sensu. Muszę wreszcie pokazać, że nie zawsze będę ich słuchał. Lily miała rację. Nie mogę pozwolić innym kierować moim życiem.
- Siadaj. - syknął do mnie Paul
- Postoję. - odpowiedziałem wypranym z emocji tonem.
- Kim Ona Jest ? - zapytał powoli i pokazał mi zdjęcie zrobione dziś na lotnisku. 
- Moją dziewczyną. - odpowiedziałem wzruszając ramionami.
- KIM ?! - huknął
- Moją dziewczyną. - powtórzyłem.
- Ona ? Nie ma szans Styles. Zrywasz z nią. - powiedział
- Nie ma szans Paul. Do tej pory tolerowałem to, że decydujecie o moim życiu, ale od tej pory to koniec. Nie masz prawa decydować z kim mam się spotykać ! Już nie ! Mam 19 lat człowieku ! 19 ! - powiedziałem patrząc na niego.
- Styles, przeginasz. - syknął Tomlinson
- Nie Louis. To my przeginaliśmy. - odpowiedział Zayn siadając wygodnie w fotelu.
- Masz coś do dodania Malik ? - zapytał Niall
- Tak. Tutaj młodemu przyznam rację. Za bardzo wpieprzyliśmy się w jego życie. Jesteśmy zespołem. Wszyscy jesteśmy równi, a tylko Harry przez to przechodzi. - powiedział
- Dam sobie radę Zayn. - powiedziałem i spojrzałem na nich.
- Jutro przyjadę po rzeczy. Wprowadzam się. Możecie sobie robić i mówić co chcecie, ale ja i tak będę z Lily i wiecie co ? Jeżeli będzie trzeba, to odejdę z zespołu. - powiedziałem i odwróciłem się na pięcie.
- Jeszcze nie skończyłem. - syknął Paul
- Ale ja tak. - odpowiedziałem i wyszedłem zabierając klucze.
Dobra. 1:0 dla ciebie Styles. Jest ok, Oby tak dalej. Dałem radę. Dałem radę ! Spacerkiem ruszyłem do najbliższego hotelu, w którym zamierzałem spędzić noc. Z kieszeni wyjąłem swój telefon i wybrałem numer do Lily.
- Hej Hazz. - przywitała mnie wesoło.
- Hej skarbie. Rozpakowałaś się ? - zapytałem
- Jestem w trakcie. hahah ZOSTAW TO TOM ! - krzyknęła przez śmiech.
- Co tam się dzieje ? - zapytałem sam się uśmiechając.
- A bo tatuś zataił przed nami pewne fakty i teoretycznie to jeszcze bardziej namiesza w tej historii. A właśnie ! Mój ojciec chce Cię poznać. Wpadniesz na kolację ? - zapytała 
- Tak... Umm... O której mam być ? - zapytałem
- o 18.00. - odpowiedziała i chyba wyszła z domu, bo zrobiło się cicho po drugiej stronie słuchawki.
- A jak u Ciebie ? Nie zjedli cię ? - zapytała.
- Nie. Nawet dobrze poszło. Teraz tylko szukam  sobie mieszkania. - powiedziałem
- Wyrzucili cię z domu przeze mnie ? - pisnęła, a ja się zaśmiałem.
- Nie. Sam postanowiłem się wyprowadzić. Dziś prześpię się w hotelu, a od jutra zaczynam szukać, może Zayn mnie przygarnie na kilka dni. - powiedziałem
- Aaaaaaa !!! Jay zabierz to ! - Lily zapiszczała, a w tle usłyszałem śmiech.
- Hazz, przyjedź jak najszybciej, oni mają jaszczurkę i mnie straszą ! - pisnęła, a ja się zaśmiałem.
- Będę za pół godzinki. Owiń się folią bąbelkową i schowaj w piwnicy. - zaśmiałem się, a ona prychnęła.
- Głupek. - rzuciła i się rozłączyła.

________________________
HEEEEEEEEEEEEEEEEEJ <3
Nie poszłam dziś do szkoły, wiec dodam wam rozdział ^.^
Ogólnie, to chciałam iść, bo kartkówka itd. ale trudno. Życie.... XD
Teraz tak... 
Podoba się ?
Mi nie za bardzo... :/
Ale...
Piszcie co myślicie o rozdziale, o zachowaniu bohaterów, o tym jak wyobrażacie sobie ciąg dalszy.
Nie wiem do końca ile rozdziałów będzie miała ta część, ale nie będzie długa. Chcę to skończyć do nowego roku, ale jeżeli się nie uda... To trudno. 
Z nowym rokiem planuję wystartować z nowym opowiadaniem :D
Ale dalej.
Zmiany w bohaterach ! 
Zdziwieni tym co tam zobaczyliście ? 
Jeżeli nie lubicie ich, to was rozczaruję, bo ja ich kocham i nie będą tu jakimiś burakami.
Dzięki nim będzie ciekawiej :D

Rozdział dedykuję :
♥Mrs. Styles♥
Przejrzałaś mnie i musiałam się głowić jak was zaskoczyć :D
Ale chyba mi się udało wprowadzając bohaterów xD
Luv U <3

I na koniec fotka Zarry'ego <3

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 19


Z dziadkami rozmawialiśmy do późna, nie mogłem uwierzyć, że ten miesiąc minął tak szybko. Tak świetnie się bawiłem, tutaj zrozumiałem jak chcę żyć. Ale będzie i brakowało dosłownie wszystkiego co jest związane z tym miejscem...
Rano nie miałem ochoty wstawać, nie cieszył mnie powrót do Londynu. Chciałem tu zostać. Koniec końców podniosłem się z łóżka i ogarnąłem. Koniec z dziwnymi podartymi spodniami i brzydkimi kurtkami. Ubieram się jak chcę i nie obchodzi mnie co na to menager. Założyłem na siebie zwykłe jeansy, bo w Londynie pewnie nie będzie zbyt ciepło, białą koszulkę i z walizką zszedłem na dół.
W kuchni byli dziadkowie i rozmawiali jedząc śniadanie, walizkę zostawiłem w holu, wyjedziemy dopiero po obiedzie, ale mimo wszystko... To już niedługo... Lily i Leo wpadli do kuchni chwilę po mnie i usiedli na krzesłach włączając się do rozmowy. Ja tylko siedziałem i słuchałem.
- Harry kochany, co się dzieje ? - zapytała babcia. Była kochana.
- Nic takiego... Zwyczajnie nie mam ochoty wracać do Londynu. - odpowiedziałem
- Oj chłopcze. Zawsze możesz do nas wrócić. - powiedziała, a dziadek jej przytaknął.
- Dziękuję. Za wszystko. - powiedziałem.
- Ohh nie ma za co. - odpowiedział dziadek.
- Jeżeli mógłbym coś dla was zrobić... - zacząłem
- Opiekuj się Lily. - odpowiedział dziadek.
- Będę. - zapewniłem spoglądając na dziewczynę.
- Pojadę po Ally. - powiedział Leo i wyszedł, a ja westchnąłem
Cisza jaka zapanowała w kuchni była nie do zniesienia. Każdy pogrążył się w myślach, a ja myślałem, że mnie szlag trafi, nie wiedziałem co mam zrobić. Wszystko mnie przerastało.
Lily złapała mnie za rękę i posłała mi jeden ze swoich uśmiechów, ten zarezerwowany tylko dla mnie. Blado się uśmiechnąłem. Wiedziałem, że po powrocie do Londynu nie będzie łatwo, a ta chwila była coraz bliżej.
Nagle dziewczyna wstała i poszła do salonu, a po chwili wróciła z wielkim albumem, który położyła na środku stołu.
- Powspominamy co ? - spojrzała na dziadków i otworzyła album.
Słuchając ich opowieści dotarło do mnie, że to przeze mnie ona wyjedzie, że zostawi ich. Widziałem jak ciężko jej wyjechać, a jeszcze na to nalegałem. Jestem zwykłym egoistycznym palantem. Nie pomyślałem o tym, co czuje ona i jej dziadkowie.
- Co taki zamyślony ? - zapytała mnie nagle.
- Umm... Moglibyśmy porozmawiać ? - zapytałem. Kiwnęła głową i wyszliśmy na schody. Usiadłem, a ona obok mnie.
- Jeżeli nie chcesz jechać, to ja zrozumiem. Wiesz... Nie myślałem o tym wcześniej. - bąknąłem, a ona się zaśmiała
- Hazz, gdybym nie chciała, to nie jechałabym. Jest mi ciężko ich zostawić po tylu latach, ale chcę jechać. - powiedziała.
- Na pewno ? Ja zrozumiem. - powiedziałem
- Na 100%. - odpowiedziała i pocałowała mnie w policzek, po czym wstała i wróciła do środka.
Ja zostałem jeszcze chwilę na świeżym powietrzu. To już koniec. Ostatnie godziny tutaj... Ten czas tak szybko zleciał. To był najlepszy miesiąc mojego życia. Miesiąc bez paparazzi, fanów, bez ciągłych narzekań menagera i chłopaków, miesiąc bycia normalnym chłopakiem.
Po powrocie do Londynu wszystko się zmieni. Nic nie będzie takie samo. Nie wiem czy damy radę, niczego nie jestem pewien, ale chcę spróbować. Dla niej.
- Harry skarbie, jesteś gotowy ? - zapytała babcia wychodząc z domu.
- Nie. Ale już czas. - przyznałem wstając. Dziadkowie mieli nas odwieźć na lotnisko. Oczywiście nie obyło się bez pożegnalnego zdjęcia przed domem. Tata Mike'a podjechał po nas swoim vanem, do którego zapakowaliśmy walizki i sami wsiedliśmy. Cały czas trzymałem rękę Lily. Nie chciałem jechać.
Droga na lotnisko była długa, ale tym razem mi to nie przeszkadzało, wpatrywałem się w krajobraz za oknem, który zmienił się z malowniczej wioski na szare miasto i zaparkowaliśmy pod lotniskiem.
- Powodzenia dzieciaki. - powiedział ojciec Mike'a.
- Do widzenia. - powiedzieliśmy równo i z dziadkami wyszliśmy.
Moja dłoń kurczowo zaciśnięta na dłoni Lily, wzrok kilku nastolatek na nas, świadomość, że to już koniec, że właśnie w tym momencie to wszystko się kończy. Że już po wakacjach.
- Babciu ! - zawołała Lily i razem z Leo przytulili staruszkę, a ja podszedłem do dziadka.
- Wiesz co chłopcze ? Nigdy nie przypuszczałem, że obcego dzieciaka tak szybko pokocham jak rodzonego wnuka. Chodź niech cię uściskam. - powiedział, a ja go przytuliłem.
- Dziękuję dziadku. - powiedziałem. - Będę tęsknił. - dodałem
- Pamiętaj Harry. Nasz dom od teraz jest też twoim domem, zawsze możesz tu wrócić. - powiedział, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Dziękuję. - powiedziałem szczerze wzruszony.
- Ohh nie becz. - zaśmiał się. Oddaliłem się i przytuliłem babcię, a bliźniaki podeszły do dziadka.
- Dbaj o siebie kochany. Pamiętaj, że do nas możesz wrócić, gdyby tam ci się nie udało. Dbaj o siebie i nie pozwól sobą pomiatać. Dałeś radę przebić się przez bariery mojej wnuczki, dokonałeś niemożliwego. - powiedziała przytulając mnie.
- Będę za tobą tęsknił babciu. - powiedziałem
- Musicie nas odwiedzić niedługo. - powiedziała.
- Niech babcia nie płacze. - zaśmiałem się i sam otarłem swoje łzy.
- I kto to mówi chłopcze ? Ohh beksy z nas. - powiedziała, a ja kiwnąłem głową.
- Musimy iść. - powiedział Leo. Kiwnąłem głową i podszedłem do niego, Ally i Lily, złapałem jej dłoń i spojrzałem na dziadków.
- Kochamy was. - powiedzieli.
- My was też. - odpowiedzieliśmy równo i lekko się uśmiechnęliśmy.
- Odwiedźcie nas niedługo ! - powiedział dziadek.
- Odwiedzimy. - zapewniła Lily przez łzy i odwróciliśmy się idąc do bramek.
Nie mogę uwierzyć, że to już ten moment. Leo otarł łzy, lekko się uśmiechnął, spojrzał na Ally i na nas.
- Choćby nie wiem co razem ? - zapytał
- Pewnie. - odpowiedzieliśmy.
- Nie damy się tam. O nie ! - powiedziała Ally
- Nigdy w życiu. - zapewniłem.
W samolocie jak zwykle było nudno. Lily zasnęła po godzinie lotu, Leo i Ally też smacznie spali, a ja siedziałem i myślałem.
Co będzie dalej ? Czy Lily wytrzyma presję ? Czy dam radę pogodzić się z chłopakami ? Czy może jedynym wyjściem będzie odejście z zespołu ? Nie mam pojęcia... Nie wiem. Zobaczymy co przyniesie jutro. Wiem jedno. Nigdy nie zrezygnuję z bycia z Lily. Nigdy.

 



____________________________

Rozdział jest krótki i taki dziwny, ale to taki jakby epilog części pierwszej :D

Jeeej *.*

To już ten moment.

Aż dziwnie...

Jak zakładałam bloga nie myślałam o części drugiej. To miał być już koniec.

Ale z czasem...

Jak myślicie ?

Czy związek Lily i Harry'ego przetrwa ?

Nie wiem co pisać...


DEDYK DLA DOMINIKI :*
Kocham cię <3

Twój blog był boski, epilog taki... zaskoczyłaś mnie w nim :D

Nowy też zapowiada się super i czytam :D

Ogólnie dedyk dla ciebie, bo jesteś wspaniała, masz ogromny talent i dlatego, że brakuje mi naszych rozmów na TT i FB :D

Kocham was wszystkich <3

Dziękuję, za każdy komentarz :D

NEXT = 6 KOMENTARZY

Zadawajcie mi pytania na Ask, śmiało. Odpowiem :D

 

Mwahh  ♥



Tonę w morzu własnych łez :*

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 18

 Zaraz po śniadaniu razem z Lily i Leo ruszyliśmy do domu Mike'a. Nie widziałem go od dwóch dni i to zaczynało być dziwne, bo zawsze to on przybiegał do nas.
 Drzwi do domu Mike'a były zamknięte, co było raczej dziwne.
- Mike zazwyczaj wstaje około 11.00... Dziwne. - powiedział Leo.
- Może poszedł pojeździć... - powiedziała Lily i poszliśmy w stronę opuszczonej hali, gdzie była rampa. Zaczynało nas to niepokoić. Mike bardzo rzadko wychodzi z domu przed południem, a tym bardziej sam.
- MIKE ! - krzyknęliśmy w środku, ale odpowiedziała nam cisza. Przeszukiwaliśmy cały budynek, aż natknąłem się na jakąś kartkę na szczycie rampy.
- Ej ! Mam coś ! - krzyknąłem widząc, że koperta zaadresowana jest do naszej trójki.
- Co to ? - zapytała Lily
- Nie wiem. - przyznałem. Leo wyrwał mi to z rąk i otworzył, a potem zaczął czytać.
- Przyjaciele. Wiecie, że nie potrafię pisać listów, ale to chyba najlepszy sposób, żeby się pożegnać, bo nie mam czasu, żeby do was biec, to spontaniczna decyzja. Nie chcę was budzić w środku nocy. Postanowiłem, że pojadę z Carmen, że pójdę do szkoły aktorskiej. To trochę niepodobne do mnie prawda ? Ja i aktorstwo... To zaczęło się niedawno... Nie było okazji o tym pogadać. Wiem, że wy też niedługo wyjedziecie... I fajna paczka się rozpadła... Szkoda, że nie udało nam się pożegnać jak należy. Będę za wami tęsknił i nigdy was nie zapomnę. Gdy kiedyś wygram Oskara, to wam podziękuję. To dzięki tym waszym wybrykom nauczyłem się dobrze grać. Trzymajcie się w tym Londynie. Lily i Harry, wam to życzę szczęścia, a tobie Harry przede wszystkim cierpliwości. Leo, mam nadzieję, że na ślub mnie zaprosisz. Dzięki za wszystko kochani. Żegnajcie. Wasz Mikey. PS.: Nie dzwońcie do mnie z Londynu, bo to za dużo kasy zjada. Zobaczymy się na Skype. - przeczytał Leo, a ja patrzyłem na niego jak na idiotę. Żartował sobie ? Jeżeli tak, to to nie było śmieszne.
- Mikey będzie aktorem... - powiedziała Lily i spojrzała na nas
- Dzwoń do idioty, póki jesteśmy w USA. - powiedział Leo, a dziewczyna wyjęła telefon, wybrała numer chłopaka i włączyła na głośnik.
- Dajcie spać. Dopiero wylądowałem. - odezwał się chłopak
- Nie pożegnałeś się jak należy to cierp ! - powiedziała Lily
- Oj no sorry, ale nie zdążyłbym na samolot. - powiedział i ziewnął
- Zadzwoń jak się wyśpisz. - powiedziałem, a on przytaknął i się rozłączył.
 Mike wyjechał razem z siostrą, już go tu nie zobaczę. Sytuacja powoli do mnie docierała. Michael był świetnym przyjacielem i przyznam szczerze, że to beznadziejne uczucie stracić jednego z niewielu przyjaciół. Lily spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.
- Mój Mikey będzie gwiazdą. - powiedziała, a ja się zaśmiałem i przytuliłem ją. Leo stał i patrzył przed siebie. Nic nie mówił. Jego twarz nie wyrażała emocji, była jak kamień.
- Nawet nie powiedział, że chce tam iść. - powiedział po chwili i spojrzał na mnie i Lily
- Może miał powody Leo. Chodź braciszku. Idziemy do domku i skończymy pakowanie. Zostały nam 2 dni. Dziś proponuję ostatnie ognisko, żeby jutro odpocząć i potem zrobić sobie spacer pożegnalny po okolicy. - powiedziała Lily i wyszliśmy.
 Czas leciał szybko i nim się obejrzałem musieliśmy wychodzić na polankę, gdzie czekała na nas już Ally i Tony. Przywitaliśmy się i ku uciesze Lily nie dogryzaliśmy sobie z Tony'm. Tak właściwie to on nie jest taki zły. On wyjeżdża już jutro. Koniec wakacji, koniec przygód, koniec robienia tego co się chce.
 Światło ogniska padało na nasze twarze, co Lily uwieczniała na zdjęciach. Nigdy nie rozstawała się z tym swoim aparatem. To niesamowite jak wiele radości dawało jej robienie zdjęć. Wtedy uśmiechała się tak szczerze.
- A teraz wszyscy mówimy "Wakacje" - powiedziała wpychając się w środek i podnosząc aparat.
- Wakacje ! - zawołaliśmy, a ona pstryknęła fotkę.
- Szkoda, że to już koniec.. - powiedział Tony
- Tak... Chciałbym jeszcze tu zostać. - powiedziałem szczerze.
- Zaraz wszystko wróci do normy... Nudne życie w NY... - westchnął chłopak.
- Moje raczej nudne nie będzie... Nie po tym co chcę zrobić. - przyznałem
- O czym mówisz ? - zapytała Ally
- Myślisz, że menager zgodzi się na związek z Lily ? Przecież ja już nawet telefon wyłączyłem, żeby nie słuchać jego paplaniny, o tym, że napisałem na TT, że kogoś mam. On nie pozwoli mi być z Lily, dlatego... Postawię mu się. Wszystko się zmieni. Chłopaki nie będą zadowoleni. - powiedziałem
- I to przeze mnie ? - zapytała Lily cicho.
- Nie ! Skarbie... Dzięki tobie odważyłem się zrobić coś, co powinienem zrobić już dawno. Wreszcie się im postawię. Kocham cię i nie myśl, że to przez ciebie. Dzięki tobie zrozumiałem wiele rzeczy. - powiedziałem do niej i lekko ścisnąłem jej rękę.
- Ale... - zaczęła
- Lily, nie produkuj się. Pamiętaj, jak facet mówi, że on wie lepiej, to on wie lepiej. Nie przekonasz go. - powiedział Tony do niej, a ona się lekko uśmiechnęła
- Anthony ! Z tobą jeszcze zdjęcia nie mam dziś ! - powiedziała i podała mi aparat, a sama usiadła obok chłopaka. Zrobiłem im zdjęcie.
- Wypijmy. - powiedział Leo podnosząc do góry swój kieliszek, zrobiliśmy to samo.
- Za najlepsze wakacje w życiu. - powiedział.
- Za najlepsze wakacje. - powtórzyliśmy i wypiliśmy.
- Za rok powtórka. W tym samym składzie. - powiedziała Ally
- Jasne. - zgodziliśmy się
- Która jest godzina w Miami ? - zapytałem
- Nie wiem... Poczekaj. U nas jest teraz 2.30... To u nich będzie 5.30. - powiedział Leo
- To dzwonimy do Mike'a ! - zawołała Lily i wyjęła telefon, a po chwili żywo dyskutowaliśmy z chłopakiem. Z każdym kieliszkiem robiło się weselej. Gdy zaczęło się rozwidniać zgasiliśmy ognisko i chwiejnym krokiem ruszyliśmy do domów.
- Dziadkowie nas zabiją. - powiedziała Lily, która wypiła z nas najmniej. Ja i Leo nie żałowaliśmy sobie i teraz byliśmy na etapie "Kochamy wszystko i wszystkich"
- Patrz ! Kwiatek ! Jaki ładny! - zawołał Leo i pokazał mi na coś, co jego zdaniem było jednym kwiatkiem, a ja widziałem ich tam z 5.
- Ale który ? - zapytałem
- Chłopaki... Tam nie ma kwiatka, to ślimak. Chodźcie do domu. - powiedziała Lily i chyba zrobiła nam zdjęcie, ale nie jestem pewien. Pokonanie kolejnych 500 metrów było dla nas nie lada wyzwaniem i mimo tego, że próbowaliśmy sobie z Leo pomagać, to i tak kilka razy badaliśmy podłoże pod względem miękkości.
- No dalej... Już blisko. Jeszcze tylko schody. - powiedziała Lily przed domem do nas i chciała nam pomóc, ale przecież po pijaku nasza męska duma jest jeszcze większa i stanowczo zaprotestowaliśmy. Na schodach nie wiem jak, ale nie przewróciliśmy się, co było dla nas mega sukcesem, mimo, że staliśmy dopiero na ganku, a musieliśmy wejść jeszcze na pierwsze piętro, ale kto by się tym przejmował...
 Zaczęliśmy z Leo tańczyć nasz taniec zwycięstwa i koniec końców spadliśmy z tych schodów, a Lily zaczęła się śmiać. Byłem pewny, że zrobiła nam zdjęcie. Wejście drugi raz po schodach okazało się trudniejsze i mimo naszych ogromnych chęci nie dało się wejść na nie normalnie i próbowaliśmy na czworaka, ale i tak za dobrze nam nie poszło. Koniec końców weszliśmy jak to nazwał Leo "na węża". Na ganku udało nam się wstać i z trudem przekroczyliśmy próg domu, bo drzwi okazały się dużo węższe niż normalnie. Dziadkowie na nasz widok tylko pokiwali głowami i poszli do kuchni.
- Harry, przyjacielu... Nie wiem jak to zrobimy, ale musimy wejść na górę. - powiedział Leo
- Pomóc wam ? - zapytała ze śmiechem Lily
- Nie. Damy radę. - odpowiedziałem i trzymając się swoich barków i ściany ruszyliśmy na górę kilka razy przewracając się na schodach.
- Który pokój mój ? - zapytałem leżąc na górze.
- Nie wiem. A mój ? - zapytał Leo
- Też nie wiem. Śpimy w tym ? - wskazałem na drzwi najbliżej, a on kiwnął głową i znów metodą "na węża" dostaliśmy się do pokoju.
 Obudziłem się dopiero około południa z lekkim bólem głowy. Spałem w pokoju Leo. Czyli nie jest źle. Wstałem i poszedłem do siebie. Wziąłem ciuchy i po doprowadzeniu się do porządku zszedłem na dół. Dziadkowie na mój widok tylko się uśmiechnęli.
- Nic nie boli ? - zapytał dziadek
- Trochę głowa, ale ogólnie nic więcej. - powiedziałem szczerze
- Aż dziwne, po tych waszych upadkach. - powiedziała Lily dołączając do nas
- Nie było ich aż tak dużo. - powiedziałem
- Czekaj... Kilka razy na drodze, kilka razy w lesie, spadliście ze schodów, obiliście się w drzwiach, przewaliliście się z 3 razy na schodach na górę, na górze też leżeliście i chcieliście przenikać przez drzwi do pokoju Leo... Ogólnie jakieś 20. - powiedziała, a ja spojrzałem na nią zdziwiony
- Liczyłaś ? - zapytałem
- Tak. - powiedziała i podała mi kubek z herbatą.
- Dzięki. - powiedziałem.
- Nie ma sprawy Hazz... - odpowiedziała
- Spakowani ? - zapytała babcia, a my kiwnęliśmy głowami na tak.
- To jakie plany na dziś macie urwisy ? - zapytał dziadek
- Pójdziemy na spacer, a potem chciałam posiedzieć z wami trochę. - powiedziała Lily, a ja jej przytaknąłem
- Dobrze. To wrócę około 17.00. - powiedział dziadek i wyszedł.
- To my też idziemy prawda skarbie ? - spojrzałem na Lily, a ona kiwnęła głową, złapałem jej rękę i wyszliśmy.
 Po drodze spotkaliśmy Tony'ego i pożegnaliśmy się z nim. Obeszliśmy całą okolicę, byliśmy nad jeziorkiem, na pagórku, nad rzeczką. Oczywiście Lily robiła nam masę zdjęć.
- Zostaw już ten aparat skarbie. - powiedziałem odkładając go na trawę i przysuwając do siebie Lily. Uśmiechnęła się lekko i pocałowała mnie.


______________________________Hej <3
Rozdział 18 już za nami, moim zdaniem nie jest taki zły, ale to zostawię dla was.
Przepraszam, że dopiero dziś, ale cały czas ktoś był u mnie i jak jedna ciotka odjechała, to druga przyjechała i nie miałam czasu, żeby go dokończyć. Jak widzicie to już prawie koniec części pierwszej i szczerze powiem, że nie mogę się doczekać części drugiej :)
Będzie się działo.
Teraz rozdział pojawi się za tydzień, standardowo, a pierwszy rozdział następnej części może mieć jakieś 2-3 dni, bo muszę rozplanować sobie wszystko. ;)
Początkowo ten blog miał mieć tylko jedną część i to byłby przedostatni rozdział, ale jakoś mnie natchnęło na kolejną ;p
Dzięki za komentarze :D

Co myślicie o teledysku do Story Of My Life ?
Ja się zakochałam !
Jest cudowny !
Hazz <3
Liaś <3
Zayn <3
Nialler <3
Louis <3
Solówka Lou <3 Ja padam... Jak on tak sobie idzie, to... To ... O mój boże... Umarłam *.*
To zdecydowanie mój ulubiony teledysk chłopców <3
Aż się boję jaki cudowny teledysk będzie do kolejnego singla <3

Dobra, znowu się rozpisałam i przynudzam. xD
Mwahh ♥
Macie tu jeszcze fotkę śpiącego Harry'ego :)

 
 
 
Takie moje Story Of My Life
 
Roczek :)
Z dziadkami i braciszkiem <3